26 października 2013

14. Epilog - To będzie "To tylko siedem dni, Kotku"...

Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu...


Idzie brzegiem polskiego Bałtyku i nie wierzy w to, co się właśnie dzieje. Nie może pojąć tego, jak bardzo zmieniło się jej życie. Mogła przecież nadal być tym, kim była i nie przejmować się niczym. Mogła nadal tańczyć w klubie ze striptizem i jakoś tułać do pierwszego każdego miesiąca. Mogła nadal żyć w kłamstwie, okłamując dwie najważniejsze osoby w swoim marnym życiu. Mogła obwiniać wszystkich wokoło o wypadek ojca, załamanie psychiczne matki, chorobę brata, swoje własne stoczenie się na dno. Mogła być nikim. Lecz w jej żałosnej egzystencji na tym świecie pojawił się On. Bez precedensu z ogromną pewnością siebie wyznał, że "To tylko siedem dni, Kotku". Od tamtego czasu nic nie jest już banalne, niepotrzebne. Teraz wszystko kręci się wokół Niego.


Spaceruje po ciemnej ulicy opustoszałego, zmroczonego nocą Gdańska i nie wierzy, że kiedyś uważał się za szczęśliwego przy Joannie. Nie wierzy, że mógł być aż tak mocno zaślepiony jej dążeniem do sławy. Nie potrafi zrozumieć, jak mógł całować jej ciało, jak codziennie budził się przy niej i tulił ją do siebie. Nie umie myśleć o tym, co by było, gdyby pewnego dnia do jego rzeszowskiego mieszkania zawitała Asia i poprosiła o drugą szansę. Nie może patrzeć na inne, gdyż wie, że ta jedyna, już niedługo będzie prawnie jego drugą połówką. Nie może zrozumieć, że był tak głupi. Kiedy Ją poznał, nie myślał, że ta drobna brunetka o przenikliwych brązowych oczach utkwi w jego sercu już na zawsze. Nie wierzył już w miłość, lecz jej słowa wypowiedziane przy tysiącach ludzi, uświadomiły mu, że miłość wstąpiła w jego życie. Uwierzył, że Ona jest jego przyszłością.




- Ja Zbigniew biorę sobie ciebie Gabrielo za żoną i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci...

Ja Gabriela biorę sobie ciebie Zbigniewie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci... 

- Ogłaszam Was mężem i żoną... Panie Zbyszku może pan już pocałować żonę - uśmiech duchownego sprawia Wam radość nie do opisania. Na oczach najbliższych nie musicie się krępować. Każda osoba, spoglądająca na wasze szczęście, życzy wam jak najlepiej. 



Wirujecie na parkiecie jak para zakochanych nastolatków. Ale wy właśnie tak się czujecie. To miłość przesłania wszystkie wasze kryzysy, niepowodzenia, kłótnie i krzyki. To ona prowadzi was w życiu, jak i w tym wyjątkowym dniu. Waszego pierwszego tańca nikt nie zapomni. Nie wybraliście kiczowatej melodii, którą można usłyszeć na każdym weselu. Muzyką do waszego pierwszego tańca jest piosenka, która całkowicie oddaje waszą rzeczywistość. Kołyszecie się w rytm melodii, która towarzyszy wam od samego początku.To ona zabrzmiała, gdy pierwszy raz powiedzieliście sobie, że nie jesteście sobie obojętni, to ją było słychać w trakcie zaręczyn, gdy w tłumie ludzi staliście wy. To "chciałbym umrzeć z miłości" jest waszym wyznacznikiem szczęścia. Spojrzenia nie uciekają na boki, lecz  wpatrują się w jeden punkt. W sowich oczach widzicie wspólną przyszłość i tylko ona się teraz liczy.


*~*
Proszę, włączcie poniższą muzykę ;)


Sześćdziesiąt lat później.

- Pani Gabrielo, czy możemy dopuścić ten film do dystrybucji? 
- Proszę dać mi tydzień...

Całe twoje życie. Wszystkie wspomnienia, chwile radości, łez, smutku, bólu, rozczarowań, dni pełnych miłości. Kilkadziesiąt lat twojego marnego życia znalazło się w niespełna dwugodzinnym filmie. Teraz wiesz doskonale, czego brakowało ci przez ostatnie pięć lat. Masz osiemdziesiąt parę lat, troje dzieci, ośmioro wnucząt i dwoje prawnuków. Niby masz wszystko. Lecz w twoim życiu brakuje najważniejszego. Brakuje Zbyszka, który odszedł dokładnie pięć lat temu. Brakuje ci jego ciepłego głosu, delikatnego dotyku, zwykłego przytulenia w śnie. 

Oglądając cały film od początku, wszystko do ciebie wraca. Wraca przeszłość, o której chciałabyś zapomnieć. Wraca widok jego przenikliwych zielonych oczu, które wlały w ciebie chęć walki o lepszą samą siebie. Wracają wszystkie wspólne noce, kiedy potrafiliście raz kochać się do upadłego, by kolejną noc spędzić na rozmowie. Wraca moment pierwszego rozstania, roku spędzonego osobno, rozdartego serca. Wraca moment, gdy znowu mogłaś zobaczyć go w jego żywiole, mogłaś patrzeć jak zdobywa złoto. Wraca wspomnienie zaręczyn, na które na pewno nie byłaś gotowa, ale wiedziałeś jedno. Kochałaś go. Teraz też go kochasz. Wraca moment waszego ślubu, kiedy to zdobyłaś całkowitą pewność, że to przy Nim się zestarzejesz. Wraca chwila, gdy pierwszy raz trzymałaś w ramionach waszego pierwszego syna i patrzyłaś w jego duże zielone oczy po ojcu. Teraz wiesz, że całe twoje życie to była bajka. Wiesz, że po zgodzie na publikowanie filmu, możesz spokojnie odejść. To był twój ostatni obowiązek na Ziemi. Teraz chcesz być już z Nim w Niebie na wieczność.

Dziś Pierwszy Listopada. Spokojnym krokiem spacerujesz po cmentarnych alejkach razem z najmłodszą wnuczką, która pomogła Ci w podjęciu decyzji o filmie i jej chłopakiem, kolejnym siatkarzem w rodzinie. Jesteś z niej bardzo dumna. W końcu kto by nie był dumny z najlepszej atakującej na świecie Anny Bartman? Cieszysz się, gdy możesz na żywo oglądać jej walkę na parkiecie, bo nad jej głową widzisz niewidzialną dłoń Zbyszka, który zawsze jej pomaga. Jej radość po zdobytym punkcie jest taka sama jak Jego przed kilkudziesięcioma laty. To ona podtrzymuje cię na tym świecie. To ona daje ci siłę, by żyć.

- Aniu, dziecko, zostaw mnie samą z dziadkiem, proszę - wnuczka odchodzi bez słowa wtulając się w narzeczonego, a ty zostajesz sama z mężem. - Zrobię to Zbyszku. Cały film jest gotowy. Wszystko jest takie, jak było na prawdę... - czujesz, jak po policzkach spływają strugi słonej wody. - Powinieneś być ze mną na premierze, powinieneś być przy mnie... Ale już niedługo. Jeszcze trochę i będziemy znowu razem... Kocham cię, Zbyszku... - milkniesz na chwile. Przechodzący obok ludzie rozpoznają cię, lecz nie podchodzą. Dają ci samotność. - Wiesz, jaki tytuł wymyśliłam? To będą Twoje słowa, Zbyszku... To będzie "To tylko siedem dni, Kotku"...


~*~*~
To jest już koniec...
Płakałam chyba pierwszy raz pisząc jakikolwiek rozdział. 
Ta Historia dała mi bardzo dużo. Zmieniła mnie od środka. Dała mi wiele wspaniałych znajomości, wiele czytelniczek, które są wspaniałe. Pewnie dzięki tej historii większość o mnie usłyszała. Nie liczę nawet, że jeszcze któraś będzie chciała czytać coś innego mojego, bo wiem, że nie napisze już niczego tak dobrego. Może dla was jest to tylko kolejna historia, ale dla mnie to coś więcej. To cztery wspaniałe miesiące tworzenia Zbyszka i Gabrysi, które zostaną we mnie na zawsze.  
Nad epilogiem zastanawiałam się prawie od samego początku, a nie mogłam wybrać jednej opcji. Ten powstał teraz, bez planowania, spontanicznie. Nie wiem, czy się spodoba, ale dla mnie jest wyjątkowy. Miało być szczęśliwie to jest ;)
Dziękuję za to 26 tyś wejść na tą chwilę, za ponad 300 komentarzy, za wiele miłych słów, lecz i za te słowa krytyki, które na prawdę bardzo mi pomogły. 
Dziękuję za wszystko :* 
Chciałabym prosić każdą osobą, która tu była, żeby zostawiła po sobie choć najmniejszy ślad w postaci komentarza. Chcę zobaczyć ile osób na prawdę czytało tą historię ;)
Całuję, ściskam, pozdrawiam i nie nawołuję do płaczu (choć sama płaczę, dodając to),
Wasza Dzuzeppe ostatni raz tutaj :*:*

Jeśli nadal chcecie ze mną być, to jestem tu:
Pytania?



Mam jeszcze taką małą prośbę ;) Wchodźcie na tt, obserwujcie mnie Tweetujcie podziękowania dla AA 

68 komentarzy:

  1. Szkoda, że Zbyszek nie doczekał premiery o swoim życiu :) Jego życie to był czas w ciągu 7 dni zmieniło się wiele rzeczy a w szczególności sam Zbyszek. Odnalazł kobietę swego życia ale pozwolił odejść ale po roku znowu się spotkali byli szczęśliwi razem. Pod koniec zakręciła mi się łezka, że to już koniec. Bardzo mi się spodobał tytuł tego filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten film to taki mój dzisiejszy pomysł. ;)
      Dziękuję bardzo, że zechciałaś zajrzeć, nadrobić i dodać mi motywacji swoimi ciepłymi słowami :*
      Ja cały dzień dziś płaczę :'(

      Usuń
  2. Oezuss. nie wiem co powiedzieć. ŁAŁ!! Takiego epilogu, nie spodziewałam się, ŚWIETNY jest, doskonały, pod każdym względem ;)
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. :*
      Za te słowa, za każde poprzednie. Dziękuję za to, że po prostu byłaś :*

      Usuń
  3. Miałam nadzieję że się zgodzi;) Tylko szkód, że Zibiego uśmierciłaś. Ale mając tyle lat...;/ Dziękuje ci za to opowiadanie bo było inne od innych i lepsze od tych które czytałam i czytam;D
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :*
      Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszą mnie Twoje słowa. :D
      Gdybym go nie uśmierciła na końcu, ten epilog byłby taki jak wszystkie inne. Wtedy nie mógł by powstać ten film, bo nie byłoby tego czaru i magii *.* :P

      Usuń
  4. moje ulubione opowiadanie <3
    Dziękuje <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No i nie wiem co mam napisać. Po prostu to jest jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam. Ta historia była jak książka do, której mogła bym wracać za każdym razem, kiedy chciała bym przeczytać coś magicznego, melancholijnego w jesienny wieczór, lecz ta książka była by za krótka. Wiesz co? Tak sobie myślę, że właśnie Ty potrafiła byś napisać książkę, która stała by się moją ulubioną. Tą jedyną i najlepszą! Uwielbiam czytać książki różnego rodzaju i kiedy coś do mnie dociera z jej treści, coś co porusza mnie w środku zawsze uśmiecham się sama do siebie albo płaczę. Tak było również przy historii Gabrysi i Zbyszka. Gdzie uśmiechałam się do ekranu komputera i czasami płakałam tak jak na przykład teraz. Zbyszek nie dożył premiery filmu o sobie, ale na pewno tytuł by mu się spodobał. ,, To tylko siedem dni Kotku" :)
    Dziękuję Ci Dzuzeppe, że mogłam przeczytać to opowiadanie ;*
    Nauczyło mnie ono trochę i zmieniło moje poglądy w wielu sprawach.
    Jeszcze raz dziękuje i ściskam! ;*
    Bardzo chętnie przeczytam jeszcze coś Twojego i wiem, że będzie to równie dobre jak to. :)
    Kinia16

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja bardzo dziękuję, że zechciałaś tu być. :*
      Sama się już od pewnego czasu zastanawiam nad książką. Chciałabym ją napisać, lecz to jest strasznie trudne. Wiele z dziewczyn, których czytam opowiadania, pisze lepiej ode mnie i to one powinny myśleć nad tym na poważnie. Mi pozostaje wydrukowanie sobie "To tylko siedem dni, Kotku" i ustawienie jej na półce, żeby móc wrócić do niej każdego wieczoru ;) Być może kiedyś moje jak i twoje marzenie o książce napisanej przeze mnie się spełni ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Nie wiem jak ująć w słowa to co chcę powiedzieć o tym rozdziale. Może tak: na samym końcu się popłakałam, bardzo wciągnęła mnie ta historia i naprawdę żałuję, że się już skończyła. Penie myślisz, że nie napiszesz już tak dobrej historii. Ja w ciebie wierzę i mam nadzieję, że będą następne historie tak dobre jak ta. Pozdrawiam Karolina K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam ogromną nadzieję, że Pozory i Sobotnia noc również przypadną ci do gustu :*

      Usuń
  7. Boże ryczę jak jakieś dziecko i klawiaturę ledwo widzę :'( I jeszcze ta piosenka w tle :'(
    Piękny rozdział.... Nawet nie wiesz jak zajebistą radochę dawałaś mi, gdy dodawałaś nowy rozdział, a ja mogłam go czytać... Mimo iż nie każdy rozdział był ckliwy, to za każdym razem płakałam... Płakałam, bo nie mogłam uwierzyć, że coś takiego nie działo się na prawdę... :(
    Dobrze, że wzięli ślub, że żyli ze sobą i byli tacy szczęśliwi...
    Ale Zbyszek odszedł i zostawił Gabrysię, dzieci, wnuki... :C
    Szkoda, że nie doczekał się tego filmu o jego życiu :/
    Świetny tytuł wybrała Gabriela.. "To tylko siedem dni kotku" :'(
    Ryczę pisząc ten komentarz, a moja siostra patrzy na mnie jak na jakiegoś świra. :C Ale nie ważne, bo płaczę ze smutku, że tak to się skończyło, jak i ze szczęścia, że tak zajebiście piszesz! :)
    Jeszcze wrócę do tego opowiadania :)
    Pozdrawiam ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A chciałabyś, żeby to wydarzyło się w świecie realnym?
      Wiesz co? Ja też bym tego cholernie chciała... Chciałabym przebrnąć przez życie przy kimś takim jak Zbyszek. Chciałby pokochać kogoś tak mocno, jak kochała Gabrysia. Chciałabym dostawać dopływy siły na widok swojej drugiej połówki, jak robił to Zbyszek. Chciałbym móc wspominać wszystko, tak jak Gabrysie i być pewna decyzji podjętych przed laty...
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  8. O BOZE NAWET NIE WIESZ JAK PŁAKAŁAM CZYTAJAC TO..
    szkoda ze Bartman nie doczekał sie premiery filmu..
    jest to jedno z moich ulubionych opowiadań :3
    bardzo chętnie poczytam jeszcze cos twojego ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pisząc tą drugą część nie widziałam już literek na klawiaturze...
      Ale teraz wiem, ze moja ciężka praca byłą tego warta, bo czytając te miłe słowa moje usta się uśmiechają :D

      Usuń
  9. Szkoda, że Zbyszek nie zzobaczy premiery. Ale to nic, niedługo będzie na wieczność że swoją ukochaną :)
    Dziękuję za to opowiadanie. Uwielbiałam je. :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że Zbyszek nie zzobaczy premiery. Ale to nic, niedługo będzie na wieczność że swoją ukochaną :)
    Dziękuję za to opowiadanie. Uwielbiałam je. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za to, że chciałaś nadrobić i być do końca :*

      Usuń
  11. Nie dziwie Ci się, że się popłakałaś bo ja też sama płaczę czytając ten epilog...
    Świetnie opowiadanie, świetnie zaczęte i świetnie zakończone. Wiele przemyśleń dało mi ono.
    DZIĘKUJĘ za te kilka miesięcy spędzonych tutaj ;*
    pozdrawiam i życzę dalszej weny w tworzeniu następnych opowiadań ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo. :*
      Wiem, że początki nie było dobre, ale dziękuję, że wytrwałaś do końca :*

      Usuń
  12. świetnie opowiadanie, nie dziwie się że płakałaś bo ja też rycze jak głupia :p piosenka dobrana idealnie ;)
    Dziękuje
    Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenka znaleziona przez przypadek, ale to ona sprawiła, że jest taki, a nie inny koniec ;)
      Pozdrawiam i dziękuję bardzo :*

      Usuń
  13. Rozdział genialny ;) Też się popłakałam... Całe opowiadanie było genialne i co najważniejsze oryginalne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w dzisiejszych czasach niezwykle trudno o oryginalność ;)
      Dziękuję, że byłaś :*

      Usuń
  14. cudowna historia <3 Niesamowite zakończenie też się popłakałam ;) Szkoda, że to już jej koniec :( pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Trafiłam tu niedawno, ale absolutnie nie żałuje... Te opowiadanie to była jedna wielka przyjemność, za którą Ci niesamowicie dziękuje...
    A co do samego zakończenia - to nie wiem kiedy popłakałam się czytając coś, a ten epilog wywołał ten efekt...
    Pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja płakałam od pierwszego do ostatniego słowa... Wiesz dlaczego? Bo mam tak wspaniałe czytelniczki, którym się to podoba :*
      To ja dziękuję, że byłaś ;)

      Usuń
  16. Miałam przyjemność i wielki zaszczyt czytać te historię od początku do końca.
    Była to niebanalna historia, wyjątkowy pomysł na nią był od samego początku do końca. Epilog świetny;)
    Ten blog i ta historia pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Dziękuję za wszystko i ściskam Miśka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za to właśnie, że postanowiłaś być od początku, choć w pierwszych rozdziałach nic nie zachwycało :*
      Pomysł na nią powstał, gdy z przymusu musiałam podlać trawę w ogrodzie, więc polecam ;P
      Buźki :*

      Usuń
  17. Rany, to było mocne. Myślałam, że będzie happy end, niby był, ale...
    Dziękuje, bardzo dziękuję :)
    p
    G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale pozostał niedosyt?
      Nie mogło być tak, jak jest wszędzie, bo nikt nie miałby ochoty, by to zapamiętać, a pragnę, by zostało w głowie chociaż samo "To tylko siedem dni, Kotku" :D

      Usuń
  18. Na początku pragnę gorąco Ci podziękować za to piękne opowiadanie. Nawet nie wiesz jak trudno jest mi się z nim rozstać. Bardzo żałuję, że to już koniec, przywiązałam się do Gabrysi i Zbyszka. Cieszę się że w Gabi przyjęła oświadczyny bo po tym początku : jeśli kochasz to pozwolisz odejść itd. Przestraszyłam się że jednak znowu się rozstali.
    Ich życie było bardzo wybujałe - jeśli mogę tu użyć tego słowa. Nie wiem czy wiesz co mam na myśli. Chodzi, kurczę sama do końca nie wiem o co mi chodzi. Nie było im łatwo. Ciągle było jakieś ale. Zawsze coś nie pasowało w tych puzzlach życia. Ich droga nie była usłana różami, można wręcz powiedzieć że ich wspólna ścieżka to ostre podejście w górę wysypane kolcami. Trud tej drogi zniechęcał innych ale oni się nie dali. Pokazali jak bardzo są silni, że nie straszna im żadna przeszkoda.
    Gabrysia przeżyła bardzo dużo lat. Obecnie niewielu jest ludzi z takim stażem jak ona. Zbyszek odszedł wcześnie, ale ważne jest to że doczekał się dzieci, wnuków a nawet prawnuków. Zazdroszczę im tego szczęścia tej miłości. Ile małżeństw w obecnych czasach się rozpada, jak wielu ludzi rozstaję się gdy druga połówka popełni błąd. Ich życiowe rozterki cementowały związek pokazali że razem przetrwają wszystko. Stworzyli wielką szczęśliwą rodzinę z tradycją siatkarską. Gdy opisywałaś Annę to było to łudząco podobne do charakterystyki Zbyszka. Bardzo mi się podobało to jak napisałaś że on nad nią tam wysoko czuwa, w końcu to jego pozycja.

    Co do filmu to szkoda że Zibi nie miał możliwości go obejrzeć. Chciałabym obejrzeć taki film. Z pewnością byłby piękny o takiej miłości która teoretycznie się nie zdarza. Bardzo trafny tytuł. Super pomysł. To tylko siedem dni kotku. Jeden tydzień a może tak dużo zmienić w życiu. Możesz uznać że jestem głupia ale ja chciałabym coś takiego przeżyć. Bo choćby te piękne chwile miały trwać tylko tydzień to nie zawahałabym się i chciałabym go przeżyć tak aby był najpiękniejszym tygodniem w całym moim życiu.

    To dzięki Tobie polubiłam Zbyszka. Wcześniej go delikatnie mówiąc nie lubiłam. Nie wiem czemu. Jakoś tak nie przypadł mi do gustu i
    już. Ty to zmieniłaś i dziękuję Ci za to.
    To piękne opowiadanie ale nie zgodzę się z Tobą że nie jesteś w stanie napisać nic równie dobrego - a może nawet lepszego. Ten blog był cudowny i nie mam zamiaru tego podważać ale myślę że jeszcze nie jednym nas zaskoczysz.
    Chcę żebyś wiedziała że byłam tu zawsze. Poznałam Twoją twórczość i już się mnie nie pozbędziesz.
    Do zobaczenia na Sobotniej nocy i na Pozornych.
    POZDRAWIAM
    ZAUROCZONA
    WINIAROWA♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WINIAROWA, nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką radość sprawił mi twój komentarz :D Chyba pierwszy raz mogę czytać aż tak wiele miłych słów na temat tego, co piszę.
      To ja strasznie dziękuję ci, że starałaś się być i wspierałaś mnie motywującymi komentarzami :*
      Wierzę ci, że przywiązanie do tej historii masz wielkie, ale co ja mam powiedzieć? Zbyszek i Gabrysia to jest jakby takie moje dziecko. Nie pierwsze, bo pierwszym była Marcelina i Łukasz, ale to najukochańsze i wyjątkowe. Zaczęłam pisać ich historię, kiedy myślałam, że bajki istnieją, ale z każdym kolejnym wpisem czar u mnie samej w życiu pryskał, co i tu można było zauważyć. To chyba moje własne życie wpłynęło na to, ze to ich zawsze było pod górkę. Chyba muszę was za to przeprosić... Ale, gdyby było cukierkowo, nie zainteresowałybyście się tą historią... To, że oboje tak uparcie dążyli do końcowego szczęścia to już zasługa mojej przemiany. To ja stałam się silniejsza i oni musieli bardziej zawalczyć o siebie.
      W końcu Zbyszek był tym, który dominował, więc jego cechy się na następne pokolenia przelały i Ania jest taka sama jak on. :D I tradycje siatkarskie zachowała :)
      Ten cały pomysł, żeby skończyć filmem to był moment. Pomyślałam i od razu napisałam :D Sama się tak właściwie zastanawiam czy taki film miałby jakieś szanse na przebicie w świecie realnym? Ja bym się z chęcią na niego wybrała :D Masz racje, że czasami wystarczy tylko tydzień. Przecież w tym czasie może zmienić się wszystko. Zbyszek i Gabrysia uwierzyli w miłość oraz szczęście na świecie. Uwierzyli, że mogą się pokochać...
      Strasznie mi miło <3 Nawet nie wiesz, jak cieszy to, że przez pryzmat fikcji możesz sprawić, że ktoś jednak przekona się do rzeczywistej osoby :D
      Czyli, co mam jeszcze szansę na napisanie czegoś dobrego? ;)
      Do napisania na Pozornych i Sobotniej nocy :*
      Pozdrawiam,
      Zapłakana, szczęśliwa i oczarowana,
      Dzuzeppe :*:*

      Usuń
  19. Zawsze jak przychodzi czytać mi epilog opowiadania z którym bardzo się zżyłam jest mi ciężko i tak było i tym razem. Wierzyłam w szczęśliwe zakończenie i takie było, ale i tak się poryczałam gdy czytałam drugą części w połączeniu z odpaloną piosenką Coldplay. Niestety tak jest na tym świecie że nawet kiedyś ta miłość naszego życiu musi odejść na drugą stronę, ale Gabrysia i tam spotka się ze Zbyszkiem. Spędzili ze sobą wiele szczęśliwych lat, mieli dzieci, wnuki i prawnuki które nadal miały w sobie te siatkarskie geny. Mogli obserwować jak dzięki nim świat zapełnia się radością ich pociech a to jest w życiu najważniejsze. Dziękuję ci za to opowiadanie. Ja na twoich nowych projektach na pewno będę mogę ci to obiecać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ryczałam przez przeszło godzinę pisząc własnie tą drugą część i równocześnie słuchając "What if? Coldplay. Masz racje z tym, że kolej rzeczy jest jednoznaczna. Rodzisz się, żeby umrzeć. Najważniejsze jest to, żeby jeszcze coś po sobie zostawić. Zbyszek u mnie zostawił sukcesy na boisku, jak i te wspomnienia, które zostały zlepione w film. ;)
      Dziękuję ci za to, że byłaś i dawała siły, by pisać dalej :*

      Usuń
  20. Chciałam żeby to opowiadanie zakończyło się happy endem i tak się stało. Szkoda tylko, że tak szybko. Z wielką niecierpliwością czekałam na kolejne odcinki i za każdym razem byłam zachwycona, wzruszona lub wkurzona zachowaniem Zbyszka i Gabi. W każdym razie bardzo żałuję, że to już koniec!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. obserwuję Cię:) na TT:)

      Usuń
    2. A ja głowiłam się nad tym, jak te skrajne emocje wywołać :P
      Dziękuję, że zechciałaś być tutaj ze mną i przezywać tą historię :*
      TT ogarnę jutro :*

      Usuń
  21. Przeczytałam... nie wiem co mam powiedzieć. Zatkało mnie :c
    To opowiadanie było naprawdę cudowne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :*
      Mam nadzieję, że zostały jednak tylko pozytywne wrażenia ;)

      Usuń
  22. Niesamowita historia, masz rację ona mnie też bardzo zmieniła i uświadomiła co tak naprawdę jest ważne i co człowiek może osiągnąć dostając miłość od drugiego człowieka. Bardzo Ci dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny epilog jak i cała historia :)
    Szkoda że to już koniec historii pięknej miłości Gabi i Zbyszka :( Będzie mi brakowało tego opowiadania. Jesteś super :) dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie wiem co napisać. Pamiętam jak jeszcze w wakacje wpadłam na tego bloga i nie mogłam zabrać się za jego przeczytanie, jak odkładałam na później i później, aż kiedyś w końcu się za to wzięłam i od tego czasu z niecierpliwością czekałam na każdą kolejną część. Jak walczyłam ze zmęczeniem, bo "MUSZĘ TO PRZECZYTAĆ OD RAZU" i zawsze się opłacało. Historia Zbyszka i Gabrysi była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, a o to w tych czasach strasznie trudno. Nie jest to oklepaną historyjką w której siatkarz na widok którego wzdychają tysiące spotyka dziewczynę i zakochują się w sobie od tak. Ich miłość była inna. Bali się swoich uczuć, tego co czują i czy jest to odwzajemnione. Był to zwykły układ a przerodził się we wspaniałą miłość na całe życie, z której owoców mogą być tylko dumni. Ten film jest świetnym pomysłem, aby świat dowiedział się, że miłość nie wybiera po stanie majątkowym czy zawodzie jakiego człowiek się chwyta. Uświadomi odbiorcą, że nie ocenia się książki po okładce, co zbyt często zdarza się w tych czasach. Każda z czytelniczek powinna wziąć tą naukę do siebie, bo naprawdę niewiele jest takich historii, które mogą nas czegokolwiek nauczyć. TO było naprawdę piękne i jest mi strasznie smutno, że już się skończyło, bo mogłaby trwać i trwać, ale właśnie ta długość dodaje specjalnego uroku.
    Chciałbym umrzeć z miłości - idealnie komponuje się z treścią i dodaje niesamowitego klimatu.
    Chcę Ci na koniec podziękować za tą historię i życzyć kolejnych tak spektakularnych;*
    Całuję, Daja;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmawiałyśmy o tym, że na początku nic cię nie przyciągnęło na tyle mocno, by od razu czytać, ale wiem też, że "musiałaś przeczytać" właśnie :D
      Nawet nie wiesz, jak motywująca działają na mnie słowa o tym, że takie historia jak ta zdarzają się bardzo rzadko, że każda czytelniczka powinna na taką trafić.
      Cholernie dziękuję ci za te słowa i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze coś tak "spektakularnego" przeczytasz spod moich palców ;)
      Masz racje "Chciałbym umrzeć z miłości" jest wyjątkowe dla tej historii. Na samym początku pisałam ale bez konkretnego utworu. Potem dopiero pomyślałam o tej piosence, potem każdy kolejny rozdział powstawał przy jej dźwiękach i niejako odnosił się do tekstu. Jednego czego nie przewidziałam, to to, że będzie właśnie taki koniec z pomysłem o filmie. ;)
      Całuję i serdecznie pozdrawiam,
      Dzuzeppe :*

      Usuń
  25. o jejciu .. rycze ! ... na moim zegarku jest godz. 2:40 wiec ide spac i rano postaram się coś sensownego napisac .. chociaż pewnei mi sie nie uda XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrociłam .. moze nie rano ale jestem ;) no to tak ... cała historia piekna i świetnie opisana, mysle ze duzo osob chcialoby takie cos przezyc :) a koneic jest na pewno oryginaly i bardzo wzruszający :) no cuż moge jescze napisac .. Czekam na nastepne opowiadania i trzymaj sie ciepło!! :)
      Pozdrawiam, K. :*
      Pozdrawiam

      Usuń
  26. Znów spóźniona, znowu nadrabiałam, znowu płaczę jak debilka. Akcja z filmem jest tak wyjątkowa, tak oryginalna, że mam ochotę cię uściskać. Świetnie to wszystko wyszło, na prawdę. No i drugi fragment epilogu wbił mnie w ziemię. Nie mam kompletnie pomysłu co mogę tutaj napisać. Blogerki przede mną chyba skradły mi wszystkie pomysły. Chciałabym ci najzwyczajniej podziękować. Za to tutaj i za przesłanie. Dziękuję za "To tylko siedem dni, kotku"

    Całuję, Camilla. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To uściskajmy się razem wirtualnie ;)
      Drugi fragment po prostu całkowicie oczyścił mnie ze wspomnień własnych. Pozwolił zapomnieć, więc może dlatego płaczesz, bo ja też płakałam.
      Dziękuję. Ja. Bo byłaś, a ja nie jestem jedną z najlepszych.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  27. Przepraszam bardzo, ale muszę o to zapytać: musiałaś dać tą piosenkę?! Od niej samej już płaczę, a gdzie jeszcze mowa o rozdziale! Piosenka naprawdę śliczna i trafna, a epilog? Cóż, lubię, bardzo lubię, uwielbiam, a wręcz kocham się rozpisywać, ale po prostu... zabrakło mi słów, a moje palce zapomniały jak się pisze sensownie na klawiaturze. Cóż mogę powiedzieć... moje poprzedniczki zapewne wszystko wyraziły, chociaż nie czytałam. Chciałabym Ci podziękować za tą historię, bo pomimo cholernego braku czasu, nawet jakbym miała coś zawalić to tu wchodziłam i teraz też, powinnam się uczyć, ale co tam, wolę być tutaj. Dziękuję Ci, bo ta historia nie była banalna tylko oryginalna i niezwykła, taka... idealna. Jeszcze raz Ci dziękuję ;*
    Buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealna? Dziękuję :*
      Piosenka w zasadzie naprowadziła mnie na ten epilog. Bez niej byłby zapewne inny. Mniej oryginalny.
      Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że tu byłaś, że wchodziłaś, że teraz piszesz tak piękne słowa. Ja prawie płaczę. Ze szczęścia...
      Całuję,
      Dzuzeppe :*

      Usuń
  28. świetny blog, szkoda że to już jest koniec :c cóż mogę jeszcze powiedzieć... dziękuję. bo ta historia dała mi wiele do zrozumienia :) pozdrawiam ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Misia jestes mistrzynia :* plakalam jak glupia :* ale wiesz ze kocham twoja tworczosc, dzieki temu blogowi sie poznalysmy :* tu blagalam o rozdzialy jak najszybciej :* cudo /kari:*

    OdpowiedzUsuń
  30. Piękne, cudowne, wspaniałe, niepowtarzalne ! Siedze na uczelni czekając na zajęcia i powstrzymuję łzy...
    Historia bardzo mnie wyruszyła, genialnie piszesz, zazdroszczę. Dzieki Tobie wiem, że warto walczyć o miłość, każdy ma do niej prawo.
    Pozdrawiam i życzę duzo weny na kolejne opowiadani :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Moja Droga, ta historia była, jest i będzie najlepszą jaką kiedykolwiek czytałam. Włożyłaś w nią całe swoje serce i duszę, to się czuję gdy się czyta. Historia ich miłości była pełna niepewności, ale ich uczucie było silniejsze niż wszystko. Mam nadzieję, że jeszcze wiele takich historii napiszesz, lecz ta będzie zawsze wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju... Pozdrawiam i dziękuję za tę opowieść ;) :* ~Viktoreek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy ci mówiłam, ale ta historia powstała w mojej głowie, gdy było kolorowo, a kończy się, gdy pozostały tylko wspomnienia.
      Nie będzie już tak wyjątkowej, takiej szczerej prosto ode mnie. Będę inne, ale tej nie pobiją. Ta będzie zawsze w moim serduchu.
      Całuję cię kochana :*

      Usuń
  32. Jestem, ale musiałam się ogarnąć żeby cokolwiek napisać.
    Wiesz, że cały czas byłam z tobą, nawet jeśli nie czytałam tego opowiadania :))
    Płaczę już któryś raz z kolei :( No do cholery, musiałaś napisać taki smutny rozdział? ;( Ale rozumiem, że miało się tak skończyć, niestety :(
    Ta historia była niesamowita <3 Zakochałam się w niej :') Na pewno będę do niej powracać, ale o tym powinnaś wiedzieć :P Chciałabym, żeby ta historia dalej trwała, ale to niemożliwe ;(
    Nie wiem co napisać, no :( Chce mi się płakać, mam wielką gule w gardle... Mogę ci powiedzieć jedno. Moją osobę ciężko zmusić do płaczu, ale ty tego dokonałaś, więc wielkie brawa dla ciebie <3 Oznacza to, że napisałaś świetną historię :**
    Kocham, całuje i dziękuję, że założyłaś tak wspaniałego bloga <3 Maniek :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ten epilog nie jest smutny. Ona ma po prostu pokazać, że miłość ludzka nie ma granic Ziemi, że każdy ma do niej prawo, że może cię spotkać w każdej chwili. A ty po prostu musisz starać się być na nią przygotowany i nie bać się w pewnym momencie powiedzieć to, co czujesz.
      Rozumiem cię, że płaczesz... Ale nie ma czego. Ja nadal jestem, nadal piszę, nadal można ze mną pogadać, co akurat ty znasz bardzo dobrze :*
      Cholernie dziękuję ci za to, że pomogłaś mi w stworzeniu grafiki tego bloga, że byłaś :*
      Kocham cię po prostu :* <3

      Usuń
  33. kocham twojego bloga :D jesteś niesamowita. Pozdrawia dziewczyna z żywca. <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Te opowiadanie mimo wszystko zakończyło się happy endem. Odnaleźli się po tym roku spędzonym osobno, wyznali sobie miłość i żyli długo i szczęśliwie. Szkoda tylko, że Zbyszek nie doczekał premiery filmu. Jednak on tam wysoko w niebie widzi dużo więcej i cały czas jest z bliskimi.

    OdpowiedzUsuń
  35. Kończy się tak jak zakładałam po ostatnim wpisie, bo do końca nie było pewne jak ich losy się potoczą mimo wielu nacisków z naszej strony - czytelniczek :)
    Zbyszek okazał się tutaj pełnym uczucia facetem, który pokochał Gabryśkę chociaż ta nie zajmowała się dość chlubną pracą, Ale z drugiej strony gdyby nie ta 'przygoda' nie spotkał by jej, nie spędził by z nią pięknego tygodnia, który urodził w nich uczucie. Rok przerwy w ich spotkaniach nie osłabił tej miłości wręcz przeciwnie spotęgował gorące uczucie, które przetrwało do końca.
    Mimo ogólnego haapy endu czuje pewien zawód, bo Zbyszek zmarł, ale skoro pokazałaś ich w takim wieku to okej :) Gabrieli coraz bliżej do spotkania z ukochanym mężem z którym będzie już mogła żyć całą wieczność, a nie kilka lat jak na ziemi.
    Dziękuję za wszystkie emocje!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  36. W prawdzie późno, ale jestem ;)
    Każdy marzy o miłości. Każdy ma do niej prawo. Każdy może uśmieechać się na widok ukochanej osoby. Każdy może czuć jej oddech przy uchu, pocałunki na ustach, ramię wokół siebie podczas wspólnych nocy. Każdy. Bez względu na to kim jest, lekarzem, dekarzem, siatkarzem czy prostytutką. Każdy ma prawo do szczęścia. I Twoja historia to udowadnia :)
    Cieszę się, że mogłam tu być. Nie zawsze tak często jakbym chciała, nie zawsze systematycznie, nie zawsze z komentarzem, za co przepraszam, ale nie zawsze miałam możliwość. Mimo wszystko cieszę się i dziękuję, ze mogłam tu być :)
    Buziak :***

    OdpowiedzUsuń
  37. Cudo *.*
    Dziękuję Ci za tą historię <3
    Dziękuję, że ją napisałaś, że zrobiłaś to tak pięknie i że mogłam ją przeczytać :]
    Cieszę się, że siostra poleciłam mi to opowiadanie. Zamiast pisać nowy rozdział, ja siedziałam i ryczałam przy Twojej historii ;)
    Epilog, jak i cała historia, po prostu fenomenalne <3
    Nie wiem, co mogę napisać... Czytając kolejne rozdziały, nasuwało mi się mnóstwo słów, którymi mogłabym wyrazić swoją opinię, ale teraz... Nie wiem... Po prostu kocham tą historię ;)
    Cieszę się, że Zbyszek i Gabriela znów się spotkali, że byli razem... Bartman trochę pospieszył się z zaręczynami, ale nie miał nic do stracenia. I na dobre im to wyszło :)
    Gabi wreszcie odnalazła prawdziwe szczęście w życiu. Spełniło się jej marzenie o prawdziwej miłości... A Zbyszek uwierzył, że miłość naprawdę istnieje i nie każda kobieta jest taka jak Aśka...
    To opowiadanie pokazuje, że nie trzeba oceniać ludzi po tym, co robią. Pierwsze wrażenie bywa mylące i nie wszystko jest takie, jak się wydaje...
    Jeszcze raz ogromnie DZIĘKUJĘ <3
    Na pewno kiedyś wrócę do tego opowiadania ;)
    Dziękuję za emocje, łzy... Za wszystko :]
    Pozdrawiam, Niezapominajka ;*

    OdpowiedzUsuń
  38. Dobra, czas w końcu na jakiś sensowny komentarz.
    Gabi i Zbysław zasługują na więcej niż "było cudowne". Chociaż te słowa są jak najbardziej trafne.
    Muszę się do czegoś przyznać. Na początku, gdy dowiedziałam się jaki będzie temat tego opowiadania, od razu skojarzyło mi się z Anielską Perwersją Caroline. Ale na szczęście, mimo podobnego założenia, te historie diametralnie różniły się od siebie pod każdym względem.
    Podobało mi się to, że ich znajomość zaczęła się właśnie od tego chorego układu, tych tytułowych siedmiu dni. A w międzyczasie, choć próbowali się temu uczuciu opierać rękami i nogami, zakochali się w sobie bez pamięci. Zmienili oboje, Gabriela zerwała z dotychczasowym życiem a Zbigniew ogarnął się i zmężniał. Oboje dowiedzieli się, czego chcą od życia, by móc na koniec uwiecznić tę znajomość "i żyli długo i szczęśliwie".
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z porównaniami do Anielskiej Perwersji jakoś od początku się liczyłam i powiem, że po części wiele z was pewnie z tego powodu zrezygnowało z dalszego czytania mojej historii. Jednak jak zauważyłaś tylko założenie prostytutki i Zbyszka, jako głównego bohatera było takie samo.
      Potem każdy kolejny wpis był inny. Moja Gabrysia udawała twardą, a tak na prawdę była słaba. Tośka była natomiast przez cały czas twarda.
      To ja ci bardzo dziękuje, że nawet teraz zechciałaś cokolwiek napisać :*
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  39. Jak zwykle spoźniona.:( Ale do rzeczy.
    Trafiłam tutaj w czasie pierwszych rozdziałów -totalny przypadek. Jednak tak się jakoś dzieje, że takie przypadki bardzo miło wspominam. Ten blog na pewno będzie dla mnie wyjątkowy ze względu na sposòb jaki był przez Ciebie pisany, jeszcze nie spotkałam się z tym. Wszystko tutaj od początku do końca współistniało ze sobą, miało sens, cel. Historie miłości siatkatrza i prostytutki, które przeglądałam niejednokrotnie były, może nie były, ale sprawiały wrażenie kopi. Wszystko podobne, jeżeli nie identyczne. A Twoja historia jest właśnie inna, wyjątkowa, specyficzna. A ponadto dobra, bardzo dobra. Nie znam innych Twoich dzieł, ale jeżeli są równie dobre, jak TO, to spokojnie mogę można powiedzieć, że jesteś wybitnie uzdolniona.
    Dodam tylko, że miałam ogromną sympatię do Gabi i Zbysia, ale nie lubiłam ich nie wypowiedzianych słów.
    A no i zakończenie cudne.
    Jak uda mi się znaleźć czas, to mam nadzieję, że znowu wybiorę się z Tobą w taką piękną podróż i na nowo poznam uroki blogów.
    Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie wiem czy jest sens pisać ten komentarz. Nie bylam bierną czytelniczką twojego bloga. Baaa! W ogóle nią nie byłam. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Nie wiedziałam o jego istnieniu. Szczeże mówiąc to dziwie się jakim cudem tu przypadkowo trafiłam.
    Szpital to przygnębiające i nudne miejsce więc zaczęłam szukać jakiejś ciekawej lekturki do poduszki, ale szczeże mówiąc nie spodziewałam się znaleźć tak czerwonej róży na polu maków. Zapewne dziwi cię to nietypowe porównanie. Ale prawda jest taka że róża ma dla mnie ważny przekaz i sens, a poza tym po prostu ją kocham. Nie wiem czy załapiesz sens, czy uznasz mnie za wariatkę, ale trudno.
    Wracając do sedna...
    trafiłam tu przypadkowo i nie żałuje ani chwili spędzonej dzisiaj ( a raczej już wczoraj, bo zaczęłam wcześniej czytać) na lekturze tej historii. Co z tego, że tytuł mnie zraził. Nie lubię takich tytułów. I mówię otwarcie. Ale jednak coś, jakaś garstka ciekawości mnie popchnęła do czytania. Nie zapomnę tej historii i szczeze mówiąc mogę ją zaliczyć do grona moich ulubionych.
    Jest tylko kilka takich opowiadań ktore chętnie postawiłabym na półce obok książek, a ta lekka historyjka (bo choć na poważnych i istotnych życiowych problemach oparta to jednak fabułę ma dość lekkką i prostą) na pewno by tam znalazła swoje miejsce. Zapytasz dlaczego?
    Może przez ten styl, który mnie fascynuje i ktorym probowałam kiedyś napisać opowiadanie (ale nigdy nie ujrzalo ono swiatla dziennego tylko troche miejsca na moim pendrive)? A może Gabrysia prostytutka która przypadkowo poznaje smak życia? A może sam fakt że ona była kim była? Nie wiem już sama.
    Nie jestem fanką siatkówki, nie znam się zbytnio na tym sporcie, chyba ze czasem obejrzę jakiś mecz albo pogram na wf-ie. Mimo to ja też próbowałam stworzyć historię gdzie ten sport będzie pewnego rodzaju elementem układanki tak jak w dwa ostatnie rozdziały w twojej opowieści a życie będzie płatać cały czas figle i przypominać przeszłość jak to się również gdzie niegdzie u ciebie przewijało (a może i przez całą twoją opowieść?) Ty miałaś dla kogo pisać. I to ci dało siłę by skończyć to co zaczęłaś. Ja tak dobrze nie miałam, bo choć każdemu się podobało, a bynajmniej tak twierdzili, to ich wsparcie cichło. Dlatego moja Victoria Secret nie dotrwała tylko reszta jej spoczywa w laptopie a opublikowane posty kurzą się w tym świecie virtualnym.
    Ale wiesz co?
    Dziękuję tym, co byli z tobą! Bo dzięki nim przeczytałam tak wspaniale opowiadanie. Dziękuje że tobie dali siłę by pisać. Że ja mogłam to przeczytać.

    Jeśli miałabyś ochotę popisać ze mną to moje gg łatwo znajdziesz chociażby na moim koncie bloggera (a jak cośto itak podam: 13852534). Będzie mi bardzo miło cię poznać i .apewno zagłębje się w jakimś twoim innym opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń
  41. Płacze , płaczę i płaczę niestety nie czytałam tego bloga wtedy kiedy go prowadziłaś ale teraz już dawno po opublikowaniu ostatniego postu znalazłam się tu zupełnie przypadkiem kliknęłam na coś i wyświetli mi się twój blog a z tego względu że zauważyłam iż to blog,ze Zbyszkiem odrazu musiałam przeczytać i na prawde nie żałuje .... Lepiej późno niż wcale

    OdpowiedzUsuń
  42. Dziękuje ci za tą świetną historie a dość nie typowej historii siatkarza z striptizerką jeszcze raz dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń