Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu...
Idzie brzegiem polskiego Bałtyku i nie wierzy w to, co się właśnie dzieje. Nie może pojąć tego, jak bardzo zmieniło się jej życie. Mogła przecież nadal być tym, kim była i nie przejmować się niczym. Mogła nadal tańczyć w klubie ze striptizem i jakoś tułać do pierwszego każdego miesiąca. Mogła nadal żyć w kłamstwie, okłamując dwie najważniejsze osoby w swoim marnym życiu. Mogła obwiniać wszystkich wokoło o wypadek ojca, załamanie psychiczne matki, chorobę brata, swoje własne stoczenie się na dno. Mogła być nikim. Lecz w jej żałosnej egzystencji na tym świecie pojawił się On. Bez precedensu z ogromną pewnością siebie wyznał, że "To tylko siedem dni, Kotku". Od tamtego czasu nic nie jest już banalne, niepotrzebne. Teraz wszystko kręci się wokół Niego.
Spaceruje po ciemnej ulicy opustoszałego, zmroczonego nocą Gdańska i nie wierzy, że kiedyś uważał się za szczęśliwego przy Joannie. Nie wierzy, że mógł być aż tak mocno zaślepiony jej dążeniem do sławy. Nie potrafi zrozumieć, jak mógł całować jej ciało, jak codziennie budził się przy niej i tulił ją do siebie. Nie umie myśleć o tym, co by było, gdyby pewnego dnia do jego rzeszowskiego mieszkania zawitała Asia i poprosiła o drugą szansę. Nie może patrzeć na inne, gdyż wie, że ta jedyna, już niedługo będzie prawnie jego drugą połówką. Nie może zrozumieć, że był tak głupi. Kiedy Ją poznał, nie myślał, że ta drobna brunetka o przenikliwych brązowych oczach utkwi w jego sercu już na zawsze. Nie wierzył już w miłość, lecz jej słowa wypowiedziane przy tysiącach ludzi, uświadomiły mu, że miłość wstąpiła w jego życie. Uwierzył, że Ona jest jego przyszłością.
- Ja Zbigniew biorę sobie ciebie Gabrielo za żoną i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci...
- Ja Gabriela biorę sobie ciebie Zbigniewie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci...
- Ogłaszam Was mężem i żoną... Panie Zbyszku może pan już pocałować żonę - uśmiech duchownego sprawia Wam radość nie do opisania. Na oczach najbliższych nie musicie się krępować. Każda osoba, spoglądająca na wasze szczęście, życzy wam jak najlepiej.
Wirujecie na parkiecie jak para zakochanych nastolatków. Ale wy właśnie tak się czujecie. To miłość przesłania wszystkie wasze kryzysy, niepowodzenia, kłótnie i krzyki. To ona prowadzi was w życiu, jak i w tym wyjątkowym dniu. Waszego pierwszego tańca nikt nie zapomni. Nie wybraliście kiczowatej melodii, którą można usłyszeć na każdym weselu. Muzyką do waszego pierwszego tańca jest piosenka, która całkowicie oddaje waszą rzeczywistość. Kołyszecie się w rytm melodii, która towarzyszy wam od samego początku.To ona zabrzmiała, gdy pierwszy raz powiedzieliście sobie, że nie jesteście sobie obojętni, to ją było słychać w trakcie zaręczyn, gdy w tłumie ludzi staliście wy. To "chciałbym umrzeć z miłości" jest waszym wyznacznikiem szczęścia. Spojrzenia nie uciekają na boki, lecz wpatrują się w jeden punkt. W sowich oczach widzicie wspólną przyszłość i tylko ona się teraz liczy.
*~*
Proszę, włączcie poniższą muzykę ;)
Sześćdziesiąt lat później.
- Pani Gabrielo, czy możemy dopuścić ten film do dystrybucji?
- Proszę dać mi tydzień...
Całe twoje życie. Wszystkie wspomnienia, chwile radości, łez, smutku, bólu, rozczarowań, dni pełnych miłości. Kilkadziesiąt lat twojego marnego życia znalazło się w niespełna dwugodzinnym filmie. Teraz wiesz doskonale, czego brakowało ci przez ostatnie pięć lat. Masz osiemdziesiąt parę lat, troje dzieci, ośmioro wnucząt i dwoje prawnuków. Niby masz wszystko. Lecz w twoim życiu brakuje najważniejszego. Brakuje Zbyszka, który odszedł dokładnie pięć lat temu. Brakuje ci jego ciepłego głosu, delikatnego dotyku, zwykłego przytulenia w śnie.
Oglądając cały film od początku, wszystko do ciebie wraca. Wraca przeszłość, o której chciałabyś zapomnieć. Wraca widok jego przenikliwych zielonych oczu, które wlały w ciebie chęć walki o lepszą samą siebie. Wracają wszystkie wspólne noce, kiedy potrafiliście raz kochać się do upadłego, by kolejną noc spędzić na rozmowie. Wraca moment pierwszego rozstania, roku spędzonego osobno, rozdartego serca. Wraca moment, gdy znowu mogłaś zobaczyć go w jego żywiole, mogłaś patrzeć jak zdobywa złoto. Wraca wspomnienie zaręczyn, na które na pewno nie byłaś gotowa, ale wiedziałeś jedno. Kochałaś go. Teraz też go kochasz. Wraca moment waszego ślubu, kiedy to zdobyłaś całkowitą pewność, że to przy Nim się zestarzejesz. Wraca chwila, gdy pierwszy raz trzymałaś w ramionach waszego pierwszego syna i patrzyłaś w jego duże zielone oczy po ojcu. Teraz wiesz, że całe twoje życie to była bajka. Wiesz, że po zgodzie na publikowanie filmu, możesz spokojnie odejść. To był twój ostatni obowiązek na Ziemi. Teraz chcesz być już z Nim w Niebie na wieczność.
Dziś Pierwszy Listopada. Spokojnym krokiem spacerujesz po cmentarnych alejkach razem z najmłodszą wnuczką, która pomogła Ci w podjęciu decyzji o filmie i jej chłopakiem, kolejnym siatkarzem w rodzinie. Jesteś z niej bardzo dumna. W końcu kto by nie był dumny z najlepszej atakującej na świecie Anny Bartman? Cieszysz się, gdy możesz na żywo oglądać jej walkę na parkiecie, bo nad jej głową widzisz niewidzialną dłoń Zbyszka, który zawsze jej pomaga. Jej radość po zdobytym punkcie jest taka sama jak Jego przed kilkudziesięcioma laty. To ona podtrzymuje cię na tym świecie. To ona daje ci siłę, by żyć.
- Aniu, dziecko, zostaw mnie samą z dziadkiem, proszę - wnuczka odchodzi bez słowa wtulając się w narzeczonego, a ty zostajesz sama z mężem. - Zrobię to Zbyszku. Cały film jest gotowy. Wszystko jest takie, jak było na prawdę... - czujesz, jak po policzkach spływają strugi słonej wody. - Powinieneś być ze mną na premierze, powinieneś być przy mnie... Ale już niedługo. Jeszcze trochę i będziemy znowu razem... Kocham cię, Zbyszku... - milkniesz na chwile. Przechodzący obok ludzie rozpoznają cię, lecz nie podchodzą. Dają ci samotność. - Wiesz, jaki tytuł wymyśliłam? To będą Twoje słowa, Zbyszku... To będzie "To tylko siedem dni, Kotku"...
~*~*~
To jest już koniec...
Płakałam chyba pierwszy raz pisząc jakikolwiek rozdział.
Ta Historia dała mi bardzo dużo. Zmieniła mnie od środka. Dała mi wiele wspaniałych znajomości, wiele czytelniczek, które są wspaniałe. Pewnie dzięki tej historii większość o mnie usłyszała. Nie liczę nawet, że jeszcze któraś będzie chciała czytać coś innego mojego, bo wiem, że nie napisze już niczego tak dobrego. Może dla was jest to tylko kolejna historia, ale dla mnie to coś więcej. To cztery wspaniałe miesiące tworzenia Zbyszka i Gabrysi, które zostaną we mnie na zawsze.
Nad epilogiem zastanawiałam się prawie od samego początku, a nie mogłam wybrać jednej opcji. Ten powstał teraz, bez planowania, spontanicznie. Nie wiem, czy się spodoba, ale dla mnie jest wyjątkowy. Miało być szczęśliwie to jest ;)
Dziękuję za to 26 tyś wejść na tą chwilę, za ponad 300 komentarzy, za wiele miłych słów, lecz i za te słowa krytyki, które na prawdę bardzo mi pomogły.
Dziękuję za wszystko :*
Chciałabym prosić każdą osobą, która tu była, żeby zostawiła po sobie choć najmniejszy ślad w postaci komentarza. Chcę zobaczyć ile osób na prawdę czytało tą historię ;)
Całuję, ściskam, pozdrawiam i nie nawołuję do płaczu (choć sama płaczę, dodając to),
Wasza Dzuzeppe ostatni raz tutaj :*:*
Jeśli nadal chcecie ze mną być, to jestem tu:
Pytania?
Mam jeszcze taką małą prośbę ;) Wchodźcie na tt, obserwujcie mnie i Tweetujcie podziękowania dla AA #ThankYouAA