16 sierpnia 2013

7. Dzień czwarty - Zarumienione policzki kobiety to najlepszy komplement dla mężczyzny.


Gabi


Czym są ludzkie uczucia? Wymysłem naszych głów? Potrzebą serca? Czymś, co sprawia, że zmieniamy się? Każdy ma inną, taką swoją definicję uczuć. Dla jednych jest to tylko biologiczne powiązanie z drugim człowiekiem. Dla innych pokrewność dwóch dusz. Jest też taka opinia, że uczuć nie ma. Że my sami je sobie zmyślamy pod wpływem reagowania naszego ciała na kogoś. Reagujemy różnie. Bojąc się, mamy dreszcze. Śmiejąc się, wydajemy dźwięki i w różny sposób nasze usta zmieniają kształt. Czując zdenerwowanie, pocimy się. A jak reagujemy na osobę, która nam się podoba?

Leżąc obok ciebie na łóżku, nie myślę o niczym innym, oprócz chęci przytulenia się do Twojego ciepłego ciała. Marzę o tym, żebyś nawet przez przypadek, położył swoją rękę na moim biodrze, abyś przyciągnął mnie do siebie i tak mocno zacisnął swe ramiona, żebym czuła się bezpieczna. Ale ty śpisz. Z lekkim uśmiecham na ustach. Kładę się twarzą do ciebie i od tak całuję czule. Nadal śpisz. Robię to następny raz. Właściwie to łamię swoje zasady, ale one przy Tobie nie mają już znaczenia. Powtarzam jeszcze raz pocałunek, ale tym razem również delikatnie gładzę Twój policzek, z lekkim kilkudniowym zarostem. 

- Takie pobudki to ja mogę mieć już zawsze - uśmiechasz się, otwierając oczy, a po chwili sam składasz pocałunek na moich ustach.
- To sobie znajdź dziewczynę - odwracam się plecami i udaję obrażoną, ale nie na długo, bo przytulasz się do moich pleców i nosem jeździsz po skórze, przebijając się przez włosy. Tak przyjemnie drażnisz oddechem kark. Tak przyjemnie całujesz moją wygiętą szyję. Jednym zdecydowanym ruchem odwracasz moje ciało do siebie i docierasz do ust. 
- Nie chcę dziewczyny... Wolę spędzić z Tobą kilka dni... - tylko te kilka dni...

Zapominam o naszym układzie, gdy tylko zjeżdżasz dłońmi na mój brzuch i zawisasz nade mną, by po chwili ruszyć w dół. Wtedy nie liczy się cała reszta spraw na głowie. Nie liczą się niezapłacone rachunki. Nie liczy się to, że muszę zebrać pieniądze na operację. Liczy się tylko to, że przez te krótkie chwile mogę być z Tobą...

- Cześć mamuś... Po co dzwonisz? - odbieram telefon.
- A to ja już nie mogę do swojej córki zadzwonić - wzdycha z żalem. - Dzwonie, bo się od tygodnia nie odzywałaś. Jak byłaś u nas w sobotę, to cię nie słyszałam. Co tam u ciebie słychać?
- Mamo... No jest dobrze - uśmiecham się, patrząc jak cała Twoja rodzina zasiada w ogrodzie przy grillu. - Jest nawet bardzo dobrze...

- Zakochałaś się... - nie wiem, czy stwierdza, czy pyta. Nie wiem co mam odpowiedzieć.
- Mamo, to wszystko jest za trudne... 

- Czy to z jego powodu się nie odzywałaś?
- Tak...
- To ja już swoje wiem... - zaśmiała się. - Powiedz chociaż jak ma na imię?
- Zbyszek...


O nic więcej już nie pytała. Dała mi spokój, a ja byłam bardzo jej wdzięczna, bo nie wiedziałabym, co mam jej powiedzieć. Zaczęła opowiadać o Michałku, a ja od razu przypominam sobie z jakiego powodu tu właśnie jestem. Od razu uśmiech z mojej twarzy znikł. Od razy zostałam sprowadzona na ziemię. To właśnie dla niego tu jestem. Jestem, żeby zarobić na jego operację.



- Gabi, chodź do nas... Gabi... - podchodzisz do mnie. - Co się stało? - otulasz mnie swoimi ramionami, stając za mną. 

- Nie tutaj i nie teraz. Nie myśl o mnie, a o swojej siostrze i jej szczęściu - uśmiecham się, a ty tak delikatnie muskasz moją szyję i odchodzisz do wielkiego drewnianego stołu.
- Gabrysiu, dziecko, chodź tu do nas - woła Twoja mama, a ja nie mam już wyboru. Podchodzę do was i siadam obok Ciebie. Przyciągasz mnie ramieniem do siebie, sprawiając, że jest mi ciepło. Wszyscy się śmieją rozmawiają zawzięcie podzieleni na dwie grupy. Kobiety i mężczyźni. Jedynie my siedzimy razem przytuleni, patrząc przed siebie. Jesteśmy inni? Na pewno... W końcu tylko my udajemy...



Zbyszek



Czy może być coś lepszego niż wolna niedziela spędzona z najbliższymi w radosnej po weselnej atmosferze? Czy można nie być szczęśliwym, gdy ma się obok siebie szczęśliwą, epatującą radością siostrę i jej małżonka, rozweselonych rodziców, którzy mają w głowie jeszcze procentu, a szczególnie ojciec, uśmiechających się cały czas dumnych ze ślubu wnuczki dziadków, dalszą najbliższą rodzinę pognębioną w rozmowie? Można, bo bez ciebie żaden moment nie będzie w pełni szczęśliwy, jeśli się nie uśmiechasz, nie włączasz się do rozmów, nie masz ogników w oczach. Nie jesteś sobą, prawda?



Powoli całe towarzystwo się wykrusza. Zostaliśmy tylko my i Kasia z Łukaszem, migdalących się na huśtawce. Ogień w rozpalonym ognisku, prawie już całkowicie wygasł. Widać jedynie tlące się pojedyncze płonienie. Po chwili również i młodzi państwo Zielińscy zebrali się do domu. Przykryci kocem siedzimy wpatrzeni w niebo. Rozchmurzone, rozświetlone milionem gwiazd, oblegane spojrzeniami z każdego zakątka świata, oświetlane przez Księżyc w nocy i Słońce za dnia. Niebo spadających gwiazd.



- Patrz, spadająca gwiazda - wskazuję na białe światełko, które po chwili znika. - Pomyślałaś życzenie? - przytulam cię mocniej, otulając kocem.

- A pomyślałam... 
- Wiesz, że jeśli dwie osoby pomyślą w tym samym momencie to samo, to w przyszłości ich życzenie się spełni? - podnoszę Twój podbródek i wpatruję się w Twoje oczy.
- To życzmy takim osobom szczęścia, bo w zasadzie to chyba coś takiego się nie zdarza... - odwracasz wzrok. - Powiedz mi. O co tak właściwie chodzi w tym sporze między Tobą a Michałem? - zręcznie zmieniasz temat. Dla ciebie wygodny, dla mnie cholernie trudny.
- Skąd wiesz?
- Może i pracuje w zawodzie, w jakim pracuje, ale nie oznacza to, że jestem pustą, zapatrzaną tylko w siebie lalą, która nie widzi nic poza sobą... Chodziłam na wasze mecze na Podpromiu... Po za tym czytam gazety i przeglądam Internet. Więc słucham, o co tak na prawdę chodzi? - zatapiasz swoje spojrzenie głęboko w moich oczach tak, że wolę odwrócić wzrok, żeby zacząć o tym mówić.
- To historia związana jeszcze z Aśką i moją grą w Jastrzębskim... Wiesz, jak byliśmy razem, to ona robiła wszystko, żeby odciągnąć mnie od znajomych. Zawsze zmuszała mnie, żebym nie wychodził z Miśkiem czy innymi zawodnikami. Zawsze ważniejsi byli jej znajomi. Kiedyś Michał powiedział mi to w twarz, a ja ślepo w niej zakochany, dałem mu w mordę i tak się to wszystko zaczęło... Przestaliśmy się kontaktować, w reprezentanci cały czas iskrzyło. Każdy to widział, ale każdy bał się też powiedzieć mi to, jak na prawdę to wygląda. Tylko on się odważył i oberwał za to, że chciał dobrze...
- I Przez głupią babę pozwoliłeś, żeby Twoja przyjaźń z Kubiakiem się rozpadła? - wzruszam ramionami, ale to prawda. - Jesteś pierdolniętym dupkiem Bartman... Zapamiętaj sobie jedno. Jeśli ktoś kocha Cię na prawdę, to nie obchodzi go to, jakich masz znajomych, czym się zajmujesz, jakie masz pasje... Liczy się dla niego tylko to, że cię kocha... - wyliczasz, a ja kompletnie się rozsypuje, bo dla mnie nie liczy się otoczka, w której żyjesz, a Ty sama... - Musisz to jakoś z nim załatwić. Skoro już nie jesteś z Joanną, to czas na podanie ręki i przeproszenie Michała, nie sądzisz?
- Wiesz, że to jest prawie niemożliwe?
- Wiesz, że kiedyś powiedziałeś, że ty możesz wszystko? No, panie Bartman, spinaj pan tyłek i staraj się naprawić to, co żeś pan spierdolił, że się tak niegrzecznie wyrażę - uśmiechasz się.


Wiem, że on nie chce mnie znać. Wiem, że najchętniej to oddałby mi z jeszcze większą siłą, z jaką ja mu przywaliłem. Wiem, że to nie będzie łatwe. Wiem, że nie pójdzie jak pomaśle, tak jak wszystko inne. Wiem, że mnie nienawidzi. Wiem również to, że nie mogę teraz odpuścić. Wiem, że nie mogę skreślić tyle lat naszej znajomości. Wiem to wszystko dzięki Tobie.



- Masz ochotę na spacer?

- Teraz? Przecież jest już grubo po północy, z resztą oboje nie jesteśmy trzeźwi.
- Ale za to rozmawiamy tak, jakbyśmy od lat wódki nie tknęli... To jak?
- To prowadź - znowu się uśmiechasz. Tak słodko, niewinnie, nieśmiało. 


Spacerujemy ulicami Warszawy, która nocą wygląda zdecydowanie korzystniej niż za dnia. Nie widać wszędobylskich maszyn remontowych, ogrodzeń placów budowy, zakazów normalnego poruszania się. Widać tylko oświetlone budynki z Pałacem Kultury i Nauki i Stadionem Narodowym w tle. Nie zobaczymy zaśmieconych trawników, rzeki. Zobaczymy prawdziwe piękno i magię tego miasta. Siedzimy nad brzegiem Wisły i wpatrujemy się na luminację biało czerwonych kolorów na głównej arenie ME w Polsce. Nie wiem dlaczego, ale panująca między nami cisza, wcale mnie nie krępuje, a cieszy. Nie stresuję się swoim zachowaniem, nie interesuje mnie to, co myślą inni. Interesuje mnie tylko ta druga osoba, siedząca obok.



- Powiedź mi, dlaczego wybrałeś akurat mnie? - przerywasz ciszę, ale nie spoglądasz nawet w moją stronę. 

- W zasadzie to ja sam tego nie wiem... - wzdycham. - Po prostu wydałaś mi się najodpowiedniejszą osobą do tego, żebym mógł cie tu zaprosić. Podświadomie czułem, że sprawisz, że każdy nam uwierzy, że nikt nie będzie nic podejrzewać... Z resztą czułem, że jesteś wyjątkową dziewczyną - uśmiecham się. 


Co z tego, że jest ciemno, jak w niecenzurowanym miejscu u murzyna. Co z tego, że siedzimy na odludziu i w okolicy nie ma żadnej latarni. Co z tego, że nie powinno interesować mnie to, jak reagujesz na mnie. Co ma mnie obchodzić całe to pieprzone życie, skoro rumienisz się na moje słowa? Rumienisz się i delikatnie uśmiechasz, co dostrzegam odsłaniając Twoją twarz z włosów, opadających na oczy. Dostrzegam ten błysk w oku, gdy przybliżam twarz do Twojej. Dostrzegam mimowolne przybliżanie się do mnie. Czuję nieskazitelny dotyk Twoich dłoni na moich policzkach. Widzę Twoje rozweselone, ale i wystraszone spojrzenie.



- Proszę cie, odepchnij mnie teraz od siebie, bo jeśli tego nie zrobisz, to ja się nie powstrzymam, nie dam rady temu zaprzestać...

- Ale ja tego chcę Gabrysiu...


~*~*~

To cześć ;)
Może na początku podziękuję za nominacje mojego bloga do konkursu na  Kibicowelove  . Jeśli macie ochotę, to zagłosujcie ;)
A teraz o tym na górze. Zbyś tak się nieporadnie przyznał na końcu, że Gabi mu się podoba i nie chcę, żeby to był czysty układ, więc jak myślicie, będzie dobrze, czy skończy się to smutnie? No i pozostały już tylko 3 dni i dodatkowo ze 2-3 rozdziały. Krótko, ale za to jest już pomysł na coś nowego ;)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe ;*

14 komentarzy:

  1. pewnie znając ciebie to skończy się smutno. :)
    W końcu się przyznał tchórz :3
    rozdział super :D
    pisz szybko kolejny:p
    zapraszam do mnie na nowy:

    http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótko, bardzo krótko, ale wiedz, że uwielbiam tego bloga. Mój głos właśnie oddałam na Ciebie ;*
    Oj, Zbysiu, więcej odwagi. Dziewczyny pomimo tych wszystkich "legend" są proste, a nie skomplikowane. Trzeba się wyrażać jasno ;)
    To samo tyczy się Gabrysi.
    No i happy end, prawda? :D
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu zaczynają mówić głośno o tym co czują. Tylko nie wiem dlaczego, ale boję się, że Gabi się wystraszy i jeszcze ucieknie przed tymi siedmioma dniami :| Większość dziewczyn w historiach coś miesza, i jestem pesymistycznie nastawiona, ale obym się myliła!
    Gdyby Gabrysia powiedziała Zbyszkowi o chorobie brata na pewno by jej pomógł, może jakaś zbiórka charytatywna? Nie musi przecież wracać, do tej pracy. Ale do tego potrzebna jest szczera rozmowa.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynamy.
    Jednak dziś zaczęłam całe opowiadanie od początku. Co powinnam napisać? Że ich zachowanie zaskakuje mnie na każdym kroku? Mam nadzieję, że każde z nich wyjawi swe prawdziwe uczucia przed drugim i to wszystko zakończy się szczęśliwie. I spełnia się marzenia Gabryśki o księciu z bajki przy ołtarzu i będzie nim Zbyszek;)
    Życzę im wszystkiego najlepszego, by w końcu zaznali szczęścia u swego boku, bez kłamstw;)
    Pozdrawiam, Daja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczynają ze sobą rozmawiać o swoich uczuciach o swoim życiu i postępowaniu to naprawdę dobrze wróży. Zbyszek przyznał sie do tego że zależy mu na Gabi, ona powinna powiedzieć mu cała prawdę. On by jej pomógł. Może jeszcze to się uda. Cieszyło mnie to że przycisnęła go jeżeli chodzi o sprawę z Miśkiem, ma rację gdy kocha się naprawdę nie interesuje tego kogoś jakich ma przyjaciół czy chce się spędzać z nimi czas. takie rzeczy sie akceptuje a nie odciąga od nich jak postąpiła w tym wypadku Aśka i zniszczyła wieloletnią przyjaźń

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. Będą żyli długo i szczęśliwie;) Oby;d
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powoli robią kroczki ku temu by być szczęśliwą parą. On powiedział, że mu na niej zależy, ona też to przyznała więc jest coraz lepiej. Co do pokłóconych przyjaciół to Gabi ma w zupełności racje. Teraz musi tą przyjaźń naprawić, bo przecież wieloletnia przyjaźń nie może się rozpaść przez taką głupotę.
    pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. No i nareszcie zaczyna się dziać w dobrym kierunku. Czyli pojawiły się pierwsze wyznania, Zbyszek stawia wszystko na jedną kartę. Tylko ja bym sobie życzyła żeby był bardziej stanowczy i nie zachowywał się jak niepewny nastolatek, a jawnie powiedział Gabi że ją kocha. To samo ona- wciąż ucieka i kręci, zamiast spojrzeć mu w oczy i powiedzieć co czuje. Załatwia wszystko tak jak to zwykła robić- fizycznie. A nie tędy droga. Boję się że może coś wywinąć, uciec, ktoś dowie się prawdy... O ileż łatwiej by było, gdyby powiedziała o chorym braciszku i Zbyszek mógłby się przez pomoc do niej zbliżyć. A tak, tajemnice się nawarstwiają, niedomówienia rosną, a ponowne zbliżenie fizyczne wbrew pozorom może tylko ich od siebie oddalić... -.-
    Ja jednak czekam na szczęśliwe zakończenie, no!
    Całuję i pozdrawiam, S. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. No nareszcie! :D Miłość czuje! *.* Mi się wydaje, że to się skończy dobrze, ale znając ciebie, możesz wykręcić kota ogon i zrobisz na przekór tej parze ;P Ale jak będzie naprawdę to dowiemy się za kilka rozdziałów ;]
    Czemu ponownie wplątana jest Panna Joanna?! :D Jak ja jej nie lubię, no.. cholerka, miało jej już nie być! :D Ale rozumiem, taki wątek, to ona wszystko spartoliła i to przez nią Misiu się ze Zbysiem pokłócili... Debilka :]
    Nich Gabi i Zbyszek wreszcie zrozumieją, że obydwoje się kochają! Ale miłość właśnie tak jest... niezrozumiana :P

    ja już nic więcej nie piszę, bo zaś zacznę pisać farmazony ;P
    Pozdrawiam cieplutko ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Smutno trochę, że już niedługo koniec. Pocieszam się tym, że wszystko zmierza w dobrą stronę i mimo to, że jakoś opornie idzie im to wyznawanie uczuć, to mam nadzieje, że niedługo wyjawią sobie prawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miłość czuć na kilometry!!!!!!! Zbyszek jest taki uroczy w tej swojej nieporadności, że aż mam ochotę tam iść i go popchnąć do bardziej stanowczych deklaracji!
    To musi się skończyć dobrze!! Ja nie widzę innej opcji@!

    OdpowiedzUsuń
  12. W końcu zaczęli przyznawać się choćby przed sobą, że im zależy.
    Sama nie wiem jak to się skończy. I nawet nie wiem jak powinno się skończyć. Kochają się, więc myślę, że powinno być dobrze. Miłość jest przecież w stanie złamać wszystkie bariery...
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj jakby nie mogli tak od razu. Wszyscy uwierzyli w ich miłość bo ona naprawdę istnieje ! Mam nadzieję że wszystko skończy sie dobrze, co ja pisze tak musi być koniec i kropka ! Czekam na następny
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
  14. No nie wierzę. Zbyszku, zaprzepaściłeś najlepszą przyjaźń w życiu na rzecz dziewczyny? A gdzie męska kontrofensywa, męska solidarność? Bo na pewno nie było warto. W końcu pozostanie i bez dziewczyny, i bez przyjaciela nie należy do grona najprzyjemniejszych uczuć. Wypadałoby teraz tę przyjaźń poratować. :)
    Liczę na to, że wprost wypowiedzą się o swoich uczuciach. Obojgu zależy, oboje się kochają, tyle że nie potrafią do tego przyznać. Wypadałoby to zmienić, póki nie jest jeszcze za późno.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń