Zbyszek
Dziś piątek... Tydzień temu odpadliśmy z LŚ i to nie przez nadzwyczajną grę przeciwników, lecz przez własną niemoc. W sobotę walczyliśmy dla kibiców, honoru, ale i tak polegliśmy znowu przez przestoje, niemoc. Najgorsza była podróż do domu. Ta całkowita cisza w samolocie, każdy ze słuchawkami w uszach, u każdego grobowa mina. Nie mogłem nawet z Michałem pogadać, bo w gruncie rzeczy nic się między nami nie zmieniło. Jedno wielkie gówno...
Mama zrobiła prezent Kasi i wykupiła cały dzień w spa, więc od rana ich nie ma. Ciebie również zabrały ze sobą, bo przecież "należysz już do rodziny" oraz "a co ty byś tu z tymi chłopami robiła?". Nie miałaś za bardzo wyjścia, więc zgodziłaś się i teraz nie ma cię ze mną. Sam siedzę w ogrodzie na ławce przy stole i popijam piwo. Takie ciche i spokojne popołudnie bez telefonu, Internetu, telewizji. Taki czas na przemyślenia.
Tylko o czym mogę myśleć... O tym, że stajesz mi się coraz bliższa? Że nie chciałem Cię w nocy wykorzystać, bo nie chcę robić tego z Tobą w ten sposób? Albo może o tym, dlaczego nie zaprosiłem Cię tutaj bez żadnych układów, zobowiązań, bez tej naszej głupiej umowy, że ci za to zapłacę? O tym, że nie chcę być Twoim klientem, lecz kimś, kto znaczy wiele, kto jest zawsze, na dobre i złe? Kimś, kogo byś pokochała...
- Zbyszek, wołam Cię i wołam... Synku co się dzieje? - siada obok mnie , kładąc rękę na moim ramieniu.
- Spieprzyłem wszystko, tato... Zrobiłem coś, przez co nie mogę być szczęśliwy...
- Zdradziłeś Gabrysie? - pyta spokojnie, ale w jego oczach widzę, że się w nim gotuje. - Nie tak cię z matką wychowywaliśmy...
- Nie!!! Po prostu my... Tato, to wszystko nie jest tak, jak wygląda... Proszę nie pytaj, bo sam już nic nie wiem...
- No dobrze... To zbieraj się już. Mama dzwoniła, że mamy jechać na salę i ją ustroić, znaczy się kwiatki jakieś i takie duperele - śmiejemy się, bo doskonale wiemy, co się tam tak na prawdę dzieje.
- Czyli, że mamy jechać tam, gdzie plotka plotkę pogania?
- Jakbyś mi to z ust wyjął synu - klepie mnie po plecach. - Gabrysia już tam jest...
Pół godziny później byliśmy już na miejscu. Mały hotel na obrzeżach miasta z wielkim ogrodem, którego każdy pozazdrości. Bajkowe miejsce. Wchodzimy do środka i od razu słyszymy śmiech ludzi. Słyszę i ciebie, jak żartujesz z Kasią. Po chwili również Was widzę. Obie układacie kwiaty w wazonach, które mają stać na stołach. Siostra zauważa mnie od razu i przestaje się śmiać. Ty siedzisz tyłem. Podchodzę do Was i delikatnie całuję cię w czubek głowy. Nieruchomiejesz.
- Hej dziewczyny - uśmiecham się.
- Cześć braciszku - siostra daje mi buziaka w policzek. - To ja już wam nie zabieram czasu. Idźcie się sobą nacieszyć do ogrodu - mówi i odchodzi kawałek, by odwrócić się i dodać - No szybciutko, tam Wam nikt przeszkadzał nie będzie - puszcza do nas oko i odchodzi.
- To co idziemy - wystawiam dłoń w Twoim kierunku.
- Idziemy - chwytasz mnie i wychodzimy tylnym wyjściem.
Nie trzymam Cię za rękę tylko na pokaz. Nie puściłem jej, gdy tylko wyszliśmy z budynku. Nie puściłem jej w drodze do małej altanki. Trzymałem ją do momentu, aż sama chciałaś oddalić się na kilka kroków. Wchodzimy do środka. Powoli zaczyna się ściemniać. Słońce chowa się za horyzont. Podchodzisz do barierki i wpatrujesz się w nie. Wyglądasz jak anioł. Wiatr delikatnie kołysze Twoimi włosami.
- Mogłabyś spokojnie zostać modelką - wzdycham, patrząc na Twoje ciało. - Chodź do mnie.
- Po co? Przecież już szopka skończona... przynajmniej na dzisiaj...
- To nie jest szopka... - szepczę, ale nie słyszysz.
- Zbyszku, Gabrysiu!!! - kto ma najlepsze wyczucie czasu, no oczywiście, że moja mama. - My już jedziemy. Wracacie z nami?
- Nie - mówię pewnie. - Wrócimy na pieszo, bo chcę pokazać Gabrysi trochę Warszawy - uśmiecham się do niej, a już po chwili znika za drzwiami. - Zapraszam na spacer...
Gabrysia
Czy czujesz to co ja? Czy masz ochotę mnie teraz chwycić za rękę, gdyż co chwilę nasze palce się stykają? Czy chcesz teraz zrobić to ca ja, czyli tak po prostu się do ciebie przytulić? Czy chciałbyś wbić się delikatnie w moje usta? Czy chciałbyś, aby ten pocałunek przerodził się w walkę naszych języków? Czy chciałbyś, tak jak ja, być teraz w zupełnie innym miejscu, ale ze mną? Czy chciałbyś czuć do mnie to, co ja powoli zaczynam czuć do ciebie?
- O czym tak myślisz? - odzywasz się pierwszy raz od początku naszego spaceru.
- Tak sobie myślę o tym, dlaczego się właściwie zgodziłam... o Tobie... - odpowiadam bez zastanowienia.
- I do jakich doszłaś wniosków? - pytasz, a twoje usta i oczy się śmieją.
- Że robię to dla Michał, mojego brata... - z niewiadomych przyczyn rozklejam się przy Tobie. Mówię o tym wszystkim od początku, nie omijam żadnego szczegółu. Mówię o śmierci taty, o załamaniu się mamy, o chorobie brata, o braku pieniędzy na jego leczenie. Mówię o tym dlaczego zaczęłam pracować w klubie. Nie wstydzę się niczego, a przecież powinna, prawda? - Zbyszek, ja muszę to robić, bo inaczej on umrze, a tego moja matka nie przeżyje... Zgodziłam się, bo potrzebuję pieniędzy...
Czy właśnie próbuję okłamać samą siebie? Czy na siłę chce wybić z głowy te myśli o tym, że chcę tu być dla Ciebie i z Tobą? Czy teraz, gdy spotkałam wreszcie kogoś, kto traktuje mnie inaczej, gdy spotkałam ciebie, musisz wiedzieć o tym, co chciałabym ukryć, wymazać z życiorysu? Dlaczego pojawiłeś się akurat teraz, a nie te kilka lat temu? Dlaczego w ogóle sprawiłeś, że pierwszy raz od bardzo dawna czuję się szczęśliwa, że czuję się kobietą? Dlaczego miotasz mi w głowie? I to jeszcze robisz to w kilka dni...
- Jesteśmy na miejscu - mówisz, gdy wchodzimy na podwórko. - Mam nadzieję, że cię nie zanudziłem - śmiejesz się, gdy stoimy na schodach przed drzwiami.
- Nie, nie zanudziłeś mnie - również pokazuję ci swój uśmiech.
- Lubię to - wzdychasz, wpatrując się we mnie.
- Ale co? - śmieję się.
- Właśnie to... Lubię, jak się śmiejesz... - spuszczam wzrok, i czuję, że ma moje policzki wlewa się rumieniec. - To też lubię, bo wiem, jest to spowodowane moją osobą... W ogóle zaczynam Cię coraz bardziej lubić - przybliżasz się i dłonią delikatnie podnosisz mój podbródek zmuszając do patrzenia w te Twoje zielone tęczówki.
Przysuwasz się. Jesteś milimetry ode mnie, na wyciągnięcie ręki, tak blisko, że czuję Twój ciepły oddech na ustach. Znowu się przysuwasz. Przylegasz do mnie, a ja do ściany. Patrzysz prosto w moje oczy i zbliżasz usta do moich. Przymykam oczy. Jedną ręką gładzisz moje plecy, a drugą wplątujesz we włosy. Wreszcie czuję jak delikatnie przysysasz się do mnie, jak Twoje usta napierają na moje, jak nasze języki zaczynają grę. Trwa to może kilka sekund, ale zapamiętam to na zawsze.
- Chodź do ogrodu, co? Tam możemy pobyć sami, a w domu każdy się gdzieś kręci - chwytasz moją dłoń i prowadzisz za dom. Siadasz na ławce. - No chodź tutaj - klepiesz miejsce obok siebie.
- Też chciałabym mieć taki ogród...
- Zobaczysz jeszcze będziemy taki mieć... będziesz mieć... - od razu się poprawiasz. - Ty cała drżysz - mówisz po chwili ciszy. - Wstawaj idziemy do domu.
Od razu ciągniesz mnie na górę. Każesz wziąć ciepły prysznic i wyjść, gdy pozwolisz. Podoba mi się to, bo ciepła woda zawsze mnie uspokaja. Nie spieszę się z niczym. Słysze tylko szum wody, bo cały dom już śpi. Przebieram się i wychodzę. Wszędzie ciemno, a jedynie schody na samo poddasze, gdzie jest Twój pokój, są oświetlone. Nie myśląc o niczym, idę tam. Przed drzwiami znajduję jedną herbacianą różę i kilka małych świeczek. Pięknie pachnie. Wchodzę do środka i widzę jeszcze więcej małych nastrojowych lampek.
- Podoba się? - zachodzisz mnie od tyłu i całujesz w kark, odsuwając na bok jeszcze wilgotne włosy. - Mam nadzieję, że choć na chwilę poczujesz się, jak moja prawdziwa dziewczyna...
- Nie musisz tego robić... Nie jestem wymagającą dziwką...
- Przestań... - odwracasz mnie w swoją stronę i patrzysz głęboko w oczy. - Nie jesteś nią z własnej woli na pewno, więc zamknij się już i pozwól, że zajmę się teraz Twoim ciałem...
Popychasz mnie w stronę łóżka, zdejmując w mgnieniu oka moją koszulę nocną oraz ściągając swoją koszulkę. Delikatnie kładziesz nas oboje w pościeli. Obcałowujesz każdy skrawek mojego ciała. Czuję Twoje ciepłe i miękkie usta wszędzie. Na szyi, piersiach, brzuchu, udach, twarzy, ustach, a nawet tam, gdy sprawiasz mi ogromną przyjemność. Nie spieszysz się, nie narzucasz swoich żądzy. Delektujesz się moją przyjemnością. Delektujesz się mną...
Czuję, jak subtelnie, ale i zdecydowanie poruszasz się we mnie, wypełniając po ostatni centymetr. Mam zamknięte oczy, a mogę przysiąc, że się uśmiechasz patrząc na moje rozszerzone usta i roznegliżowane ciało. Czuję Twoje usta na swoich, ręce zaciskające się na prześcieradle obok mojej głowy, klatkę piersiową przylegającą równomiernie do mojej, ciepły oddech na twarzy... Czuję całego ciebie, jak wprowadzasz mnie na wyżyny rozkoszy...
- Kocham cię Zbyszku... - szepcę prawie niesłyszalnie w zagłębienie Twojej szyi, gdy zmęczony, równie co ja, przygniatasz mnie swoim ciałem, a mi wcale to nie przeszkadza...
~*~*~
Wiedziałyście, że nie umiem pisać scen +18? Nie? To już wiecie...
No to się stało. Powoli przyznali się, że nie są sobie wzajemnie obojętni ;)
To dopiero drugi dzień!!! Pasowałoby coś popsuć, prawda? :P
No i jeszcze taka mała prośba. Każda z Was kiedyś zaczynała. Ja też, więc wiem, jak to jest na początku. Jest pewna osoba, której trochę pomagam i mam do Was prośbę, jeśli macie czas i ochotę to zajrzyjcie na "Zdjęcie jest odzwierciedleniem ludzkiej osobowości"
A no i znowu prawie bym zapomniała. Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało zapraszam na mój Ask ;)
Całuję, ściskam, pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Coś zepsuć??? Ani mi się waż, bo prawda jest taka, że jeśli zdecydowaliby się na bycie razem to czekałoby ich więcej przeszkód niż przyjemności. Jej przeszłość ciągnęła by się za nimi bardzo długo! Ktoś by ją rozpoznał, ktoś chciałby taniej sensacji lub pieniędzy! Nawet bez jakichś wyimaginowanych problemów będzie im ciężko:)
OdpowiedzUsuńJak ja strasznie lubie to opowiadanie. Nawet nie próbuj mi tu niczego psuć!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały
Pozdrawiam, Luna :*
Ps: zapraszam jeszcze do mnie, na nowy rozdział gdymyslalaszewiesz.blogspot.com
ej, ej, ej, jakie psuć? jakie psuć? kategoryczne nie. I zgadzam się w stu procentach z czytelniczką, ich związek miałby bardzie odczyn kwasowy zdaje mi się. niestety. :c
OdpowiedzUsuńcałuję, camilla. :*
Boję się że mimo to iż Zbyszek chciałby usłyszeć to wyznanie to coś tu nie zagra. A szkoda by było bo oboje się przed sobą otworzyli. Ucieszyło mnie to że Gabi wyznała prawdę dlaczego zajmuje się tym czym się zajmuje. Myślę że mogła by przestać przypominać Bartmanowi o tym że jest dziwką, niech oboje choć przez te dni które maja dla siebie poczują namiastkę szczęścia. Gdy się rozstaną po 7 dniach zatęsknią za tym i przekonają że mogą być razem bez żadnego układu
OdpowiedzUsuńTeż się nie zgadzam, żeby się psuło;d Może być tylko lepiej;) Dobrze, że Gabrysia wyrzuciła wszystko co ją dręczy z siebie;) Czekam na kolejny, pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńNic nie psuj...jest cudownie....tylko niech to sobie powiedzą :) Jaki Zbysiu romantyczny ...hmmmm.... Cudowny rozdział..czekam na następny :* /Kari :*
OdpowiedzUsuńnarzekasz :D
OdpowiedzUsuńjest dobrze :*
jest nawet wspaniale <3
bardzo mi się podoba ten rozdział :*
zresztą jak każdy :3
pisz szybko kolejny :)
Ani mi się waż cokolwiek popsuć w ich relacjach! I tak jest im ciężko...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;)
Pozdrawiam A. ;**
Między nimi jest coraz lepiej i wydać, że jedno drugiemu nie jest obojętne. Tyle, że Gabrysia boi się powiedzieć co czuje, a Zbyszek jak na razie jest na etapie pokazywania swojego uczucia przez gesty takie jak spacer nocą po Warszawie czy oświetlone schody i zaspakajanie przede wszystkim jej potrzeb, a nie tylko swoich. Tylko żeby Zbyszek nie chciał jakiejś deklaracji z jej ust, bo to może ją spłoszyć.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Ciekawe czy Zbyszek słyszał jej słowa? Nie spodziewałam się tego po Gabi. Może odnajdzie się w swoim pogmatwanym życiu? Może Zbyszek pomoże wybrnąć jej z tej pracy? Dopiero drugi dzień, czekam co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńBartman aż nadto romantyczny ;p Ale to dobrze o nim świadczy.
Pozdrawiam :)
Zbyszek od samego początku miał do Gabrychy słabość i nie ukrywał tego. A ona? Powoli traci głowę. Powoli tonie w tym. Udawanie im nawet wychodzi i to też powoduje, że sie topią. Ale zobaczymy jak długo to potrwa
OdpowiedzUsuńOstanie słowa Gabrysi cieszą mnie tak bardzo jakby to ktoś wyznawał mi miłość. Czekam na następny i zapraszam do siebie:**
OdpowiedzUsuńhttp://gdysiatkowkajestcalymzyciem.blogspot.com/
Trochę się tu podziało. Zacznę może od tego, że zaklepuję sobie miejsce w fanklubie naszej pary. Połączenie w pełni kompatybilne i dziwię się że jeszcze świat nie stanął w miejscu, a co najmniej jakaś spadająca gwiazda mogłaby poprzeć ich cudowność. Plotę od rzeczy, ale późno więc mi wybacz ;*
OdpowiedzUsuńGabi widać że boi się w pełni zaangażować, bo nie chce zostać zraniona. Myślę że zdaje sobie sprawę jaka jest natura Bartmana, w końcu okoliczności ich spotkania mówią same za siebie... Natomiast nie może powstrzymać uczucia które się rodzi. A raczej już zrodziło, bo to co wypowiedziała na koniec w jej przypadku jest raczej dosadnym stwierdzeniem. Ciekawa jestem czy Zbyszek to usłyszał czy był zbyt zajęty szczytowaniem :D Jeśli nie, to może się szybko nie doczekać, bo Gabrysia do zbyt wylewnych nie należy. A sceny łóżkowe tej pary wielbię w każdej postaci *.*
I nie waż mi się tu niczego psuć, no!
Pozdrawiam, S. :*
Wróciłam! Ale się tu porobiło, wszystko idzie w bardzo, bardzo dobrym kierunku! :) Zbyszek jest taki delikatny i ogólnie taki kochający Zbysiu :D Podoba mi się to. A szczególnie ostatnie zdanie!
OdpowiedzUsuńAch, chcę więcej :)
Wybacz, ale słoneczko mi dopraża zbytnio i nie mam weny na dłuższy komentarz, ale kolejne już takie będą :D Jeszcze te zaległości… Grunt, że tu dotarłam i naprawdę nie żałuję :P
Buźki ;*
Zakręcona :)
Jak mnie się to wszystko podoba. Teraz powinno być wszystko dobrze. Widać, ze rodzina Zbyszka polubiła Gabrysie. W ogóle on sam jest taki no nie wiem.....delikatny? Podoba mi się taka wersja.
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała żeby spróbowali być razem, ale tak na prawdę. Mam nadzieję, że to wszystko nie skończy się wraz z powrotem.
Pozdrawiam ;)
uwielbiam to opowiadanie ! <3
OdpowiedzUsuńwidzę, że każdy się tutaj rozpisuje, a ja nie wiem co napisać. ;c
napiszę tylko tyle, że może Zbyszkowi uda zmienić się życie Gabrysi.. :) Miejmy taką nadzieję. ;)
Rozdział świetny, z resztą jak zawsze. :)
Czekam na kolejne. :)
Pozdrawiam. :)
Zapraszam do siebie, jeśli masz chwilę. :) http://razem-az-do-smierci.blogspot.com/2013/08/epizod-v.html
Nie psuj niczego, tak jest po prostu idealnie! :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że to idzie we dwie strony, jak dobrze, że nie tylko jedno kocha drugiego, jak dobrze, że oboje czują do siebie coś więcej. Gabi poniekąd już odważyła się to powiedzieć, Zbysiu, czekamy na ciebie. :)
Poza tym - cieszę się, że o wszystkim wie, tak będzie im łatwiej się nawzajem zrozumieć. Bo wierzę, że Bartman jej trudną sytuację zrozumiał.
Szkoda mi jej, szkoda, że taka słodka dziewczyna musiała wziąć się za coś tak potwornego. :(
Pozdrawiam :*